niedziela, 5 maja 2019

Hej kochani! Jeśli jeszcze nie wiecie, to muszę Was uświadomić, że uwielbiam filmy Marvela z całego serca. Na pewno nikt z Was nie pominął też faktu, iż Avengers: Endgame jest już w kinach - w końcu odniósł spektakularny skuces. Mimo, że nie jest to blog poświęcony recenzowaniu filmów, to czuję, że muszę napisać ten post i podzielić się moimi emocjami. UWAGA SPOILERY!

Po zakończeniu Avengers: Infiniti War siedziałam w kinie z otwartą buzią w totalnym szoku i zachwycona filmem. Czekałam na Endgame miesiącami, jednocześnie chodząc na wszystkie ekranizacje, które pojawiły się w międzyczasie, które tylko podsycały mój apetyt. YouTube i Instagram również nie pozwalały mi zapomnieć o nadchodzącej premierze. Wysłuchałam dziesiątek spekulacji i omówień zwiastunów. W końcu obejrzałam tak długo wyczekiwany film. I co? Jestem zła na samą siebie, że jestem ewenementem, który nie jest zachwycony tą produkcją!

Najbardzjej boli mnie, że postać Thora została tak zniekształcona. Mój ukochany bóg piorunów popadł w depresję, przytył kilkadziesiąt kilogramów i wyhodował jakąś wiewiórkę na twarzy. Cały film miałam nadzieję, że pioruny przyspieszą mu metabolizm i wróci do formy. Jednakże to już nie jego aparycja stanowi największy problem, ale to, że jak dla mnie stał się postacią, z której ludzie mogli się głównie śmiać. Nie dostał swojej chwili sławy, przecież jest jednym z najważniejszych bohaterów uniwersum, a w kluczowej walce był prawie bezużyteczny. Nie dostał możliwości wykazania się. Uwielbiam Chrisa Hemswortha i uważam, że jego potencjał nie został wykorzystany. Mam nadzieję, że w Strażnikach Galaktyki da czadu 😉

Kapitan Marvel została wezwana na koniec Infiniti War i już wtedy budziła moje wielkie zainteresowanie. Następnie obejrzałam film o niej i polubiłam ją, mimo, że była trochę zbyt idealna i potężna, chociaż w mojej głowie pojawiła się myśl "zrobi niezłą rozróbę". No i co? No i jej nie zrobiła, musiała ratować inne światy i było jej strasznie mało. Pokładałam w niej wielkie nadzieje. Jak widziałam w zwiastunie jej krótką "pogawędkę" z Thorem, to myślałam, że powstanie między nimi niesamowita relacja pełna sarkazmu i humoru, tymczasem nie miała ona nawet szans się wytworzyć.

Seans trwał trzy godziny i nie mogę powiedzieć, że mi się dłużył, jednakże usunęłabym kilka krótkich scen, które nie wnosiły nic ważnego do fabuły, co nadałoby więcej dynamiki. Zamiast nich możnaby wcześniej dodać jakąś scenę akcji.

Wyrzuciłam z siebie żale i można pomyśleć, że widzę w tym filmie same minusy. Zupełnie nie!

Efekty były na bardzo wysokim poziomie i nadal zapierały dech. Marvel pod tym względem nie zawodzi.

Dodatkowo śmierci bohaterów, jak źle by to nie zabrzmiało, zostały bardzo ładnie zrobione. Mimo, że trafiłam na spoilery przed seansem (swoją drogą dla takich ludzi znajduje się specjalne miejsce w piekle), to wywołały we mnie wiele emocji i nie byłam w stanie powstrzymać łez. Jestem też bardzo zadowolona z zakończenia historii Kapitana Ameryki, będzie mi go brakować w kolejnych produkcjach, ale wszystko jest spójne i przemyślane. Ostatnia bitwa, w której pojawili się wszyscy bohaterowie tego uniwersum była pożegnaniem i przyjemnie było zobaczyć ich wszystkich na jednym ekranie.

Film wywołał we mnie wiele emocji i uważam, że to była dobra produkcja, jednakże ciężko mi zrozumieć zachwyt innych. Przez te wszystkie miesiące bańka z oczekiwaniami rosła, spodziewałam się czegoś niesamowicie spektakularnego, a kiedy przyszło co do czego czuję... niedosyt. Uwierzcie, chciałabym podzielać podziw innych, ale zbyt mocno wkręciłam się w ten świat i widocznie zbyt wiele oczekiwałam. Avengers: Endgame oceniam 8/10. Dla porównania Avengers: Infiniti War 10/10.

Dajcie znać jakie są Wasze wrażenia po seansie i czy znajdzie się wśród Was osoba, która podziela moje zdanie :)

Pozdrawiam serdecznie
Gosia



środa, 1 maja 2019

Hejka! Dzisiaj przychodzę do Was z książką Opowiem Ci o zbrodni. Jest to zbiór opowiadań przedstawiających prawdziwe kryminalne historie. Został napisany przez popularnych polskich autorów, ale myślę, że warto podkreślić, że z twórczością żadnego z nich nie miałam wcześniej kontaktu. Zapraszam do recenzji!



***OPIS***


Najgłośniejsze polskie „pióra kryminalne”, czyli Katarzyna Bonda, Igor Brejdygant, Wojciech Chmielarz, Marta Guzowska, Małgorzata i Michał Kuzminscy, Katarzyna Puzynska i sześć wybranych przez nich prawdziwych zbrodni, które wstrzasneły Polska. Pisarze analizowali głośne sprawy, opierając się na nagich faktach z policyjnych i sądowych akt. 

Sześć tragedii i próba zrozumienia sytuacji, które do nich doprowadziły. Każdy z autorów przeanalizował okoliczności towarzyszące przestępstwom – rozmawiając z profilerami, patologami, psychologami, specjalistami-kryminologami czy analizując akta – i opisał wybraną historię. Wszyscy zrobili to w charakterystyczny dla siebie sposób, posługując się językiem, do którego przyzwyczaili swoich czytelników. 

"Twórcy programu Opowiem ci o zbrodni przedstawili elicie pisarzy kryminalnych kilkadziesiąt spraw, które w swoim czasie wstrząsnęły Polską. Pisarze mogli z tego różnorodnego wachlarza dramatycznych zdarzeń wybrać temat, który najbardziej ich zainteresował. Autorzy pokazują morderców i ich ofiary trochę inaczej niż zwykle, a przede wszystkim podejmują próbę odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Żadne z tych opowiadań nie jest podobne do pozostałych, każde ma odmienny styl narracji i prowadzi czytelnika do pointy różną drogą."
Ze wstępu Michała Fajbusiewicza

Na podstawie książki powstał scenariusz programu telewizyjnego, w którym narracja jest prowadzona przez samych pisarzy w charakterystycznych dla nich sposób. Dopełnieniem każdego odcinka są aktorskie rekonstrukcje wydarzeń przedstawionych w opowiadaniu, jak również rozmowa autora z ekspertem, którego obecność okaże się niezwykle ważna dla przebiegu opowieści.

***RECENZJA***


Na uwagę na pewno zasługuje wydanie tej pozycji. Posiada ona skrzydełka, a jak wiecie zawsze zwracam na to uwagę. Przed każdym opowiadaniem jest notatka o autorze, co doceni wiele osób. Znajdziemy tu także zdjęcia. Nie jest ich bardzo dużo, ale pojawiają się wystarczająco często, żeby dodać książce klimatu.

Autorzy mieli niełatwe zadanie, gdyż na podstawie rozmów i akt mieli napisać opowiadania. Jednocześnie musieli wykreować bohaterów i stworzyć profil psychologiczny mordercy. Musieli znaleźć motywy i odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?




Tego typu zbiorek ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że ciekawe historie zostają przedstawione w sposób treściwy i nie zostają na siłę rozciągnięte na kilkaset stron. Minusem jest to, że nie trzymają one w napięciu. Jesteśmy ciekawi historii, ale brakuje tego dreszczyku.

Każde z opowiadań wyróżnia się charakterystycznym stylem pisania każdego z autorów, co również jest ciekawym doświadczeniem. 

Najbardzjej podobały mi się opowiadania Wojciecha Chmielarza i Katarzyny Bondy. Historie były ciekawe, a ja jestem zainteresowana innymi pozycjami ich autorstwa. Pozytywne emocje wywołał we mnie też Igor Brejdygant. Za najsłabsze uważam opowiadania Marty Guzowskiej oraz państwa Kuźmińskich. Mimo, że sprawy były ciekawe, to sposób ich opisania mnie męczył i nudził.

Jeśli jesteście fanami któregoś z tych autorów, to myślę  że warto dołączyć tę pozycję do swojej kolekcji. A może chcecie sięgnąć po książki tych autorów, ale nie wiecie czy przypadną Wam do gustu? W takiej sytuacji też warto je kupić. ALE. Jeśli nie jesteście fanami tego typu zbiorów, to może lepiej zakupić książkę konkretnego autora.

Pozdrawiam serdecznie 
Gosia


Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.
Cześć Kochani!
Cieszę się, że mogę się do Was odezwać po dłuższym czasie. Niestety nauka do egzaminów i innych ważnych testów zmusiły mnie do dłuższej przerwy w prowadzeniu bloga, jednak kiedy to wszystko już się skończyło - mogę powrócić do aktualizowania Ogrodu Życia.

Czy na Malcie jest Nyx

W dzisiejszym wpisie zrecenzuję dla Was paletkę firmy  NYX  z kolekcji The Runway Collection. Dokładniej jest to paleta w odcieniu 02 Strike A Pose.

Dostępność, cena i opakowanie palety  NYX Strike A Pose.

W skład palety wchodzi 10 cieni, a opakowanie wyposażone jest w lusterko, które umożliwia wykonywanie makijażu i idealnie sprawdzi się podczas podróżowania.

Została ona zakupiona przeze mnie podczas wakacji na Malcie. W miejscowości, w której znajdował się hotel, w którym pomieszkiwałam, akurat znajdował się sklep stacjonarny NYX, więc postanowiłam do niego zajrzeć i tam zakupiłam przecenioną z 10 na 4 Euro paletę. Zdjęcia zostały wykonane jeszcze podczas owego wyjazdu, dlatego widzicie na nich widok ze Sliemy na cudowną Valettę.

Strike A Pose kolory

Dodatkowo do palety dołączony jest pędzelek, a właściwie niewielkich rozmiarów pacynka. Usiłowałam malować się nią podczas podróży, kiedy nie miałam ze sobą pędzli. Nie przyniosło to najlepszych rezultatów, dlatego zrezygnowałam z jej używania. Zdecydowanie preferuję pędzle.

Jeśli chodzi o opakowanie, jest ono wykonane z niezbyt solidnego plastiku, na którym zostają ślady palców, co przy późniejszym użytkowaniu nie wygląda estetycznie.

Kosmetyki nyx opinie

Pigmentacja, łączenie kolorów, blendowanie, formuła, osypywanie się cieni w NYX Strike A Pose Palette.

Przy nakładaniu cieni na pędzel, dość mocno się one osypują, a po otrzepaniu pędzla z nadmiaru produktu nie pozostaje na nim prawie nic. Lusterko i opakowanie szybko się brudzą przez osyp cieni. Przy aplikacji sytuacja nie wygląda dramatycznie, aczkolwiek pojawia się niewielki osyp i twarz błyszczy się przez połyskujące drobinki zawarte w cieniu. Z tej przyczyny lepiej najpierw nałożyć cienie, a następnie podkład.

W palecie znajdziemy same połyskujące cienie, przez co paleta nie jest uniwersalna i potrzeba innej do wykonania pełnego makijażu. Choć to zależy od indywidualnych preferencji - ja potrzebuję matowych cieni, nie wyobrażam sobie przyciemniania wewnętrznego kącika połyskującym cieniem. Mogłoby się wydawać, że biel i czerń w Strike A Pose Palette, to maty, choć po wykonaniu swatcha widać, że delikatnie błyszczą.

NYX zdjęcia

Pigmentację cieni oceniam jako dobrą, przynajmniej jeśli chodzi o to, jak prezentują się na palcu i dłoni. Po nałożeniu na oczy, pigment już nie jest tak wyraźny. Po blendowaniu cieni ze sobą... Po prostu zanikają. Wyjątkiem jest jedynie czarny cień, ale w celu uzyskania pożądanego efektu, konieczne jest jego kilkukrotne dokładanie. Jednak po łączeniu cieni ze sobą, powieka i jej najbliższe okolice, są całe w błyszczących drobinach, co wygląda nieestetycznie.

Testowałam paletę na czystej powiece, jak i przypudrowanej, z bazą i z korektorem. Trwałość kosmetyku była najlepsza w przypadku oka, na którym znajdował się korektor. Jednak i tak nie była ona satysfakcjonująca. 

Stosowałam także różne metody aplikacji cieni. Najlepiej sprawdził mi się zmoczony, spłaszczony, pędzel oraz palec.

Testowałam produkt również z paletą Kylie, w celu sprawdzenia jak zachowywałby się jako paleta uzupełniająca. Niestety efekt był podobny - po blendowaniu z innymi cieniami - zanikał.

Czy warto kupić paletkę NYX Strike A Pose 10 Color Eyeshadow Palette The Runway Collection?

Swoją drogą, dość długa ta nazwa... :D Moim zdaniem nie warto kupować tej palety. Co prawda kolory są piękne, a cena dość niska. Choć kupując bez promocji, zapłacilibyście za nią 10€, czyli około 43 zł. W tej cenie możecie kupić na przykład dobrą paletę Makeup Revolution, w której będzie więcej kolorów, a kosmetyk będzie lepszy jakościowo. Jeśli chcecie przeczytać recenzję palety Makeup Revolution, kliknij ten napis 😊.

Testowaliście tę paletę? Co o niej sądzicie? Polecacie inne palety NYXa? A może macie ulubione palety z innych firm? Podzielcie się tym, proszę, w komentarzach.

Runway Collection

Miłego dnia!
Oliwia ❤☀