sobota, 30 czerwca 2018

Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z książką autora Nibynocy (gorąco polecam) oraz współautora Ilumine. Zapraszam serdecznie do poznania mojej opinii na temat pierwszego tomu Wojny lotosowej - Tancerzy burzy - pozycji idealnej dla wszystkich fanów Sarah J. Maas.



***OPIS***


Wzruszająca i tragiczna opowieść o przyjaźni, miłości, wierności i zdradzie.

Pierwsza część trylogii "Wojna lotosowa" wprowadza czytelników w świat wysp Shima, które, rządzone przez okrutnego szoguna, są na granicy przetrwania: toksyczny przemysł wyniszcza państwo, a władca dba wyłącznie o własne interesy. Tajemnicza, wszechmocna Gildia surowo karze każdego, kogo podejrzewa o Nieczystość. W tym świecie zaawansowana technologia przeplata się z japońską mitologią. W tych niespokojnych czasach szogun wydaje polecenie: wysyła Yukiko i jej ojca po gryfa – gatunek istniejący już tylko w legendach – co od początku jawi się jako zadanie niemożliwe do wykonania. Życie ojca i córki wisi na włosku, bo jak wszyscy doskonale wiedzą, szogunowi się nie odmawia. Jednak misja okazuje się daleko bardziej niebezpieczna niż niemożliwa.


***RECENZJA***


Wielokrotnie czytając recenzje książek, które chciałam czytać spotykałam się ze stwierdzeniem "trudny początek", ale osobiście nigdy się to u mnie nie sprawdzało. Zawsze szybko potrafiłam wejść do świata wykreowanego przez autora. Dlatego też słysząc "trudny początek" w ogóle się tym nie przejęłam, zwłaszcza, że słyszałam same pochwały dotyczące tej pozycji. A jednak... ten początek był dla mnie trudny, nie tyle mnie nudził, co nie rozumiałam do końca co się dzieje. Pewnie sprawy nie ułatwiał fakt, że czytałam go w miejscach publicznych, jednak to mi nigdy nie przeszkadzało. Moje zainteresowanie Japonią jest baaardzo małe, dlatego, kiedy wkroczyłam do świata japońskich imion i nazw po prostu zaczęłam się gubić. W tej sytuacji pomocny okazał się słowniczek, który znajduje się na końcu książki. Jednak mój optymizm dotyczący treści i dalszego rozwoju nie słabł - całe szczęście, bo czekała na mnie niesamowita historia.

Główna bohaterka Yukiko to szesnastoletnia dziewczyna, która wraz ze swoim ojcem (oraz całą załogą) na zlecenie szoguna wyrusza na polowanie na tygrysa gromu. Zwierzęcia, które teoretycznie istnieje tylko w bajkach i legendach opowiadanych dzieciom. Jednakże polecenia władcy nie można zlekceważyć, gdyż można za to stracić głowę. Tak oto wyruszają na misję, której klęska jest nieunikniona. Yukiko nie jest jednak tak oddana władcy jak powinna, dostrzega, że szogun jest tyranem, a jego lotosowa działalność wyniszcza Ziemię. Potrafi jednak zachować trzeźwość umysłu i uważnie planuje wszystkie swoje późniejsze działania.

Szokującym elementem (zwłaszcza jak na książki młodzieżowe) jest fakt, że Jay Kristoff nigdy niczego nie upiększa, ale zacznijmy od samych bohaterów. Piękni i idealni pod każdym względem? Nie jest tak w prawdziwym życiu, więc dlaczego teraz tak ma być? Owszem, bohaterowie posiadają niedoskonałości, u niektórych widoczne od razu, u innych z czasem. Myślę, że ten brak idealizacji pomaga nam bardziej wgryźć się w historię. Jednakże nie mam na myśli tylko bohaterów, ale całokształt. Pięknie opisana i dramatyczna śmierć? Nie! Bohater może nagle zostać dźgnięty w brzuch i krztusić się własną krwią, a to jedynie przykład - jeden z wielu.



Fantastycznym elementem jest więź rodząca się miedzy Buruu (tygrysem gromu) a Yukiko. Bardzo przyjemnie obserwuje się ich rozwijającą się relację, która niejednokrotnie sprawiała, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Bardzo ułatwia to moc, którą główna bohaterka musu utrzymywać w całkowitym sekrecie, gdyż ludzie tacy jak ona giną później na stosie.

Początek książki był trudny, ale nie nudny, jednakże z każdym kolejnym rozdziałem wciągałam się coraz bardziej, aż pod koniec książki reagowałam na głos "coooo?!", "No nie! Jak?!", także cieszę się, że jej dalszy ciąg poznawałam w zaciszu mojego pokoju :). 

Cóż mogę powiedzieć? Ta książka jest fantastyczna, a słyszałam, że każdy kolejny tom jest coraz bardziej niesamowity. Jeśli to prawda, to dziesięć gwiazdek nie wystarczy mi do oceny tej serii, która jest po prostu cudowna. Wciągnęła mnie bez reszty i myślę, że Was też to czeka - serdecznie polecam!

***MOJA OCENA***

★★★★★★★★★☆


Za możliwość lektury dziękuję:

Pozdrawiam serdecznie
Gosia


Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.


środa, 27 czerwca 2018

Cześć kochani!
Rzęsy to rama oczu. Moim zdaniem wystarczy je pomalować i w szybkim codziennym makijażu nie trzeba używać już cieni. Jednak jakiego tuszu użyć? Który będzie wydłużał i pogrubiał rzęsy i będzie atrakcyjny cenowo oraz łatwo dostępny? W dzisiejszym poście odpowiem Wam na to pytanie.

Recenzja tuszu do rzęs Maybelline Total Temptation


Działanie i trwałość tuszu Maybelline Total Temptation

W paczce konkursowej, o której pisałam Wam w poprzedniej recenzji, znalazł się między innymi tusz do rzęs. Miałam do niego wysokie wymagania, ponieważ w Rossmannie kosztuje aż 40zł! Okazuje się to przesadą - na Cocolicie kosztuje aktualnie 17zł! Wracając do tematu, chciałam sprawdzić, czy tak drogi tusz przebije mój ukochany (w cenie 10 zł) produkt z Miyo. Okazało się, że przebił! Spodobał mi się od pierwszego użycia. Znacznie bardziej pogrubia i wydłuża rzęsy. Przy umiejętnym nakładaniu nie skleja rzęs. Nie obsypuje się pod oczy przy zwykłym użytkowaniu. Według producenta jest wodoodporny. Nie odważyłam się pójść w nim na basen, jednak trochę "zmoczyłam" oczy w wodzie i wtedy obsypał mi się. Jednakże przetrwał kilka ulew :) Bardzo ładnie wygląda na górnych, jak i dolnych rzęsach. Spokojnie przetrwa cały dzień, jednak po kilku godzinach będzie troszkę mniej widoczny. Dzisiaj nałożyłam go około 10:30, a kiedy to piszę, jest już  prawie 22, a tusz nadal jest :)

Nawiasem mówiąc, produkt testowałam dłuższy czas, nie tylko dziś ;).



Czy warto kupić tusz Maybelline Total Temptation

Moim zdaniem tak, ale np. na Cocolicie. Nawet płacąc za przesyłkę, zapłacicie mniej niż w Rossmannie. (U @andziathere macie 10% zniżki na Cocolitę z kodem "Andzia10" do 13.07). Serdecznie polecam Wam ten kosmetyk, przebił jakością mój ulubiony tusz do rzęs. Miyo też jest dobry i będę do niego wracała, ale daje po prostu delikatniejszy efekt niż ten z dzisiejszej recenzji.


Zapraszam Was do zaobserwowania naszego profilu na Instagramie, gdzie z Gosią działamy bardzo aktywnie. Dodajemy tam zdjęcia zapowiadające nasze posty, dzięki czemu będziecie wiedzieć o jako nich pierwsi! 😉 https://www.instagram.com/ogrod_zycia/  Zapraszam Was również do polubienia nas na Facebooku https://www.facebook.com/Goojko/ i Snapchatcie: ogrod_zycia gdzie dodajemy unboxingi paczek.
Obecnie na Instagramie odbywa się konkurs, w którym do wygrania jest tint firmy Artdeco we współpracy z Claudią Schiffer - niemiecką modelką. Serdecznie zapraszam Was do wzięcia udziału. Zasady są bardzo proste.

https://www.instagram.com/p/BjsDO5OBr0V/?taken-by=ogrod_zycia

Miłego dnia!
Oliwia


Edit: Chcielibyście żeby na blogu pojawiało się więcej postów modowych? Nie tylko ze stylizacjami, ale np.: z wishlistami, haulami, przeglądami ubrań? Dajcie znać w komentarzach :)

niedziela, 24 czerwca 2018

Witam serdecznie! Tak jak wspominałam już na Instagramie (ogrod_zycia), dzisiaj przychodzę do Was z niecodzienną książką. Jest  nią Księga dzikości, która pomoże Wam obudzić w sobie dziecko i poznać przyjemność ze spędzania czasu na dworze. Zapraszam do recenzji!


***OPIS***

W świecie, w którym zawsze mamy pod ręką telefon, tablet, komputer czy konsolę, często nie zauważamy, ile radości czeka na nas poza domem.

Budujemy światy w Minecrafcie, kiedy moglibyśmy budować tratwę; oglądamy najnowszy serial na Netfliksie, kiedy moglibyśmy oglądać gwiazdy; bezmyślnie buszujemy po mediach społecznościowych, kiedy moglibyśmy buszować po lesie; szukamy okazji w internecie, kiedy moglibyśmy szukać złota w strumieniu.

Mamy coraz lepsze smartfony, ale coraz mniej doświadczeń – świat skurczył się do rozmiaru ekranu przed oczami.

Księga dzikości przypomina nam, ile cudownych przeżyć czeka na nas za progiem. Jest pełna propozycji prostych i przyjemnych zajęć i gier na świeżym powietrzu. Dowiesz się z niej na przykład, jak zrobić tarniówkę, wspiąć się na drzewo, rozpalić ognisko, rozpoznać chmury po kształcie i zbudować szałas.

Ta książka pomoże ci odkryć w sobie dziecko.



***RECENZJA***


Pierwsze co rzuca się w oczy, to wydanie tej książki, które jest cudowne. Sztywna oprawa, którą tak uwielbiam - oraz prosta, aczkolwiek ciekawa kolorystycznie i estetyczna okładka, powinny zwrócić waszą uwagę w księgarni. Jednak najważniejsze jest to, co znajdziecie w środku, czyli mnóstwo rysunków, które będą zdobić, a jednocześnie tłumaczyć, każdą stronę tej pozycji.

Księga dzikości to fantastyczny poradnik, który pomoże Wam odkryć przyjemność z czasu spędzanego na świeżym powietrzu, ale też przekaże wiedzę, która niejednokrotnie może okazać się bardzo przydatna np. rozpoznawanie rodzajów chmur, dzięki czemu burza już Was nie zaskoczy, ale to nie wszystko! Dowiecie się też jak zrobić latawiec, rozpalić ognisko czy zbudować polowy piec do pizzy, a także wiele więcej!

Przed nowymi projektami znajdziecie wstęp, a także pewne ciekawostki. Dodatkowo książka została napisana w bardzo lekki i przyjemny sposób. Opisy są krótkie, ale treściwe, wydzielone zostały najważniejsze podpunkty, a całość dopełniają wspomniane szybciej rysunki.



Ja tę pozycję polecam każdemu majserkowiczowi, a także osobom, które w ciekawy sposób pragną spędzić te wakacje! Książka idealna dla najmłodszych czytelników, jak i tych dużo starszych, po prostu - dla każdego.

***MOJA OCENA***

★★★★★★★★★☆


Pozdrawiam
Gosia

Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.


sobota, 23 czerwca 2018

Cześć kochani!
Jakiś czas temu zaczęłam sprawdzać swoje szczęście, biorąc udział w konkursach. Bardzo się ucieszyłam, kiedy wygrałam pudełko z kosmetykami w rozdaniu na profilu @aleksandranajda, w którym znalazła się między innymi paletka Soph x firmy Makeup Revolution. W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam przedstawić moją opinię na temat tego produktu.

 

Dostępność, cena i opakowanie palety Makeup Revolution Soph x

Paleta jest dostępna w drogeriach internetowych takich jak cocolita, ezebra czy iperfumy. Jej cena to około 50 zł, jednak często jest przeceniona na około 35-40 zł. Jeśli chodzi o opakowanie, sama paleta kryje się w ślicznym, papierowym kartoniku, z którego wyciągamy plastikową, dość porządnie wykonaną paletkę. Ma ona lusterko, przy którym bardzo lubię się malować ze względu na duże wymiary. Niestety bardzo szybko mi się pobrudziła.

Pigmentacja, łączenie kolorów, blendowanie, trwałość, opsypywanie i konsystencja cieni w palecie Soph x Makeup Revolution.

W środku znajdują się 24 cienie wraz z nazwami nadrukowanymi na folii. 14 z nich, to maty, a reszta ma błyszczące wykończenie. Wśród połyskujących, znajduje się jeden duochromowy. W pigmentacji zakochałam się po pierwszym swatchowaniu. Cienie łatwo się łączą, cudownie w siebie przechodzą. Bardzo łatwo się je blenduje. Nie osypują się z wyjątkiem błyszczących.

Przyznam, że podczas testów trochę porównywałam ją z paletą Kylie Jenner. Pierwszą rzeczą, która mi podpadła, to konsystencja. W palecie Kylie była ona wręcz masełkowata, zaś w Soph x - przeciwnie. Dotyczy to głównie cieni matowych. Jeśli chodzi o połyskujące, te w palecie Makeup Revolution są zdecydowanie bardziej intensywne.

Trwałość cieni oceniam jako dobrą. Z kosmetykiem bardzo dobrze mi się pracuje, aktualnie jest to moja ulubiona paleta.


Czy warto kupić paletkę Soph x Makeup Revolution?

W mojej opinii zdecydowanie tak. Jest dosyć tania, a jednocześnie dobra jakościowo. Nie wymagałam od palety za około 40 zł, jakości palet rzędu 200 zł. Jednak bardzo mi się podoba i uważam, że jest idealna dla osób początkujących. Z chęcią kupię inne palety tej firmy. Za granicą jest już dostępna kolejna paleta Makeup Revolution we współpracy z Soph. Czekam, aż wejdzie do Polski i wtedy prawdopodobnie po nią sięgnę :).

Już niedługo spodziewajcie się większej ilości postów na bloga, hauli, wpisów o tematyce wakacyjnej... Mam dużo planów i pomysłów, także nie zapomnijcie zaobserwować bloga, aby być na bieżąco!

Zapraszam Was do zaobserwowania naszego profilu na Instagramie, gdzie z Gosią działamy bardzo aktywnie. Dodajemy tam zdjęcia zapowiadające nasze posty, dzięki czemu będziecie wiedzieć o jako nich pierwsi! 😉 https://www.instagram.com/ogrod_zycia/  Zapraszam Was również do polubienia nas na Facebooku https://www.facebook.com/Goojko/ i Snapchatcie: ogrod_zycia gdzie dodajemy unboxingi paczek.

Obecnie na Instagramie odbywa się konkurs, w którym do wygrania jest tint firmy Artdeco we współpracy z Claudią Schiffer - niemiecką modelką. Serdecznie zapraszam Was do wzięcia udziału. Zasady są bardzo proste.

https://www.instagram.com/p/BjsDO5OBr0V/?taken-by=ogrod_zycia

Miłego dnia!
Oliwia

piątek, 15 czerwca 2018

Cześć kochani!
Dzisiaj postanowiłam napisać luźny post z moimi przemyśleniami, tym co się u mnie dzieje oraz z planami na najbliższy czas. Mam nadzieję, że takie posty Wam się spodobają, ponieważ bardzo lubię je pisać :). Dodatkowo pokażę Wam moją stylizację z Dnia Matki. Zapraszam do lektury!

W mojej rodzinie panuje tradycja, że jeśli w jakimś miesiącu jest dużo okazji, (imieniny, urodziny) wyprawiamy je wspólnie w restauracji. W tym roku postanowiliśmy wyręczyć wszystkie mamy i zabrać je właśnie na obiad.


Sukienkę oraz buty ze zdjęć kupiłam w moim ulubionym sklepie - Sinsayu.

Sukienka - http://www.sin-say.com/pl/pl/sm314-99x/stripe-dress
Buty - http://www.sin-say.com/pl/pl/tk666-99x/ballerina-shoes


Ostatnio założyłam konto na platformie Netflix. Zaczęłam oglądać "Lucyfera" i "Słodkie Kłamstewka". Dajcie znać, co Wy oglądacie i co polecacie obejrzeć.



Jeśli chodzi o książki, aktualnie czytam "It Ends With Us" autorstwa mojej ulubionej autorki - Colleen Hoover. Opowiada o związku młodej kwiaciarki i neurochirurgia, którzy mają zupełnie inne oczekiwania wobec życia.

Jak tylko skończę czytać tę pozycję, sięgnę po "Żółwie aż do końca" Johna Greena. Przeczytałam i obejrzałam już "Gwiazd naszych wina" tego samego autora. Książka bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam sięgnąć po inne lektury Greena.


Ahhh... Już niedługa zaczynają się wakacje! Już niedługo spodziewajcie się większej ilości postów na bloga, hauli, wpisów o tematyce wakacyjnej... Mam dużo planów i pomysłów, także nie zapomnijcie zaobserwować bloga, aby być na bieżąco!




Zapraszam Was do zaobserwowania naszego profilu na Instagramie, gdzie z Gosią działamy bardzo aktywnie. Dodajemy tam zdjęcia zapowiadające nasze posty, dzięki czemu będziecie wiedzieć o jako nich pierwsi! 😉 https://www.instagram.com/ogrod_zycia/  Zapraszam Was również do polubienia nas na Facebooku https://www.facebook.com/Goojko/ i Snapchatcie: ogrod_zycia gdzie dodajemy unboxingi paczek.

Obecnie na Instagramie i blogu trwają konkursy, w których można wygrać drugi tom "Sagi czasu przemiany" "Po drugiej stronie nieba" autorstwa pani Łucji Wilewskiej. Nagroda jest naprawdę satysfakcjonująca, a zady proste!


Na Instagramie odbywa się również konkurs, w którym do wygrania jest tint firmy Artdeco we współpracy  Claudią Schiffer - niemiecką modelką.

https://www.instagram.com/p/BjsDO5OBr0V/?taken-by=ogrod_zycia



Miłego dnia!
Oliwia

sobota, 9 czerwca 2018

Witam w kolejnej recenzji! Dzisiaj ponownie przychodzę do Was romansem od Wydawnictwa NieZwykłe, także możecie się już spodziewać mojego zdania na temat tej pozycji :) Zapraszam!


***RECENZJA***


„– Tutaj – powiedział, naciskając nieco powyżej mojego serca – tutaj masz dziesięć poniżej zera. I jesteś bliższa śmierci niż ja”.
Nazywam się Parker. Moje ciało jest oszpecone bliznami, pamiątkami ataku, którego nie pamiętam. I nie chcę pamiętać. Wolę obserwować życie, niż go doświadczać.
Ludzie dookoła śmieją się, całują, rozmawiają – a ja jestem sama, w kącie, obserwując, jak żyją. Nie zależy mi na nikim i niczym. Czuję tylko jedną emocję. To irytacja. I czuję ją bardzo często.

Jeden SMS wysłany pod niewłaściwy numer okazał się moją zgubą.
Ma na imię Everett i jest wrednym, natrętnym, aroganckim facetem, który narusza moją osobistą przestrzeń. A co najgorsze: sprawia, że znów coś czuję.
Zawsze jest ubrany na czarno, jak gdyby wybierał się na pogrzeb. Pewnie dlatego, że tak jest. Everett umiera. Z tego powodu chce spędzić ostatnie chwile swojego życia żyjąc, naprawdę żyjąc. I zmusza mnie do tego samego. Abym zmierzyła się z demonami, które zdusiłam głęboko w sobie. Rani mnie, pomaga mi, uzupełnia mnie. Umiera.


***OPINIA***


Osobiście bardzo lubię romanse, kiedyś czytałam ich o wiele więcej, ale miałam wielką ochotę na lekką książkę tego typu do podróży. Ta pozycja ma tylko 300 stron, dlatego uznałam ją za idealną i myślę, że dokonałam dobrego wyboru.

Romans romansem, ale fabuła musi być. I tak oto autorka tradycyjnie dorzuciła naszym bohaterom do życiorysu stosik cierpień. Pomysł na nie jednak nie został jeszcze tak oklepany, więc naprawdę dobrze mi się o tym czytało. Parker po tym, jak została okaleczona, stara się nie okazywać nikomu żadnych uczuć. Everett z kolei chce ich odczuć jak najwięcej. Z tego połączenia powstała bardzo wciągająca i poruszająca historia, z którą się jeszcze nie spotkałam.

Nie obyło się bez pewnych sytuacji czy porównań, które były nieprzemyślane i w momencie, w którym je czytałam, miałam ochotę przewracać oczami. Jednak kiedy myślę o tej książce po jej zakończeniu, to te błędy zanikają w mojej pamięci i nie umiem o niej myśleć inaczej niż pozytywnie. 



Autorka pisze bardzo lekko, a w połączeniu z wciągającą fabułą, przez książkę się po prostu pędzi. Przez historię dwojga ludzi, których nic nie powinno połączyć, bo będzie to niosło za sobą ogrom uczuć, a w tym cierpienie. A jednak coś tę dwójkę  do siebie ciągnie i z czasem powoduje powstanie niesamowitej relacji.

Kolejnym plusem jest dla  mnie fakt, że uczucia bohaterów nie biorą się z powietrza. Pojawiają się już na początku znajomości te typowe dla romansów stwierdzenia o wyglądzie płci przeciwnej, ale nie ma między nimi ogromnej miłości od momentu, w którym łączą się ich spojrzenia. Lubię, kiedy uczucia bohaterów ujawniają się stopniowo, nawet jeśli ich związek będzie oczywisty.

I tak oto Wydawnictwo NieZwykłe wydało kolejną pozycję, która mnie nie zawiodła, a wręcz porwała, poruszała i zaskakiwała. Jeśli szukacie przyjemnego romansu, który dodatkowo niesie ze sobą ciekawą fabułę, to śmiało sięgajcie po Dziesięć poniżej zera.

***MOJA OCENA***

★★★★★★★★☆☆


Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe

Pozdrawiam
Gosia


Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.

piątek, 1 czerwca 2018

Witam Was serdecznie w kolejnej recenzji! Dzisiaj przychodzę do z książką, którą możecie już kojarzyć. Skąd? Niedawno jej ekranizacja ukazała się w kinach i baaardzo chcę ją obejrzeć. Zapraszam do poznania mojej opinii na temat książki Player One!

***OPIS***


Bestsellerowa powieść, która stała się już klasykiem swojego gatunku. Jest rok 2045. Ziemia jest okropnym miejscem. Zasoby ropy się wyczerpały. Klimat się rozregulował. Na planecie panują głód, bieda i choroby.
Większość ludzi ucieka od przytłaczającej rzeczywistości, prowadząc wirtualne życie w OASIS, pełnej rozmachu utopii online, gdzie można być, kim się chce i spokojnie funkcjonować, grać i zakochiwać się na jednej z tysiąca planet. Wade Watts żyje w OASIS od wczesnego dzieciństwa i podobnie jak wielu innych, ma obsesję na punkcie Miedzianego Klucza, cyfrowego „wielkanocnego jajka”, ukrytego gdzieś głęboko w cyfrowej rzeczywistości. Schował go przed śmiercią tam założyciel OASIS, James Halliday, multimiliarder.
Ten, kto go znajdzie, odziedziczy jego majątek i przejmie kontrolę nad grą. Przez całe lata miliony ludzi próbowały odnaleźć ten skarb; jedyną wskazówką była wiedza, że prowadzące do celu zagadki są oparte na kulturze masowej końca XX wieku. Ale to właśnie Wade natrafia na klucz do pierwszego zadania i nagle odkrywa, że w desperackim wyścigu po największą nagrodę przeciwko sobie ma tysiące konkurentów. Ta coraz bardziej zaciekła rywalizacja wkrótce przenosi się z OASIS do świata rzeczywistego…


***RECENZJA***


Kiedy dostałam propozycję recenzji od Księgarni Dadada.pl, to najpierw ucieszyłam się, że dostanę taką super książkę, a potem ze stresem czekałam na paczkę. Dlaczego? Bo bardzo chciałam okładkę z wersją filmową, która jest śliczna, a pierwotna wersja jest... niezachęcająca, więc szukajcie tej nowszej, bo aż przyjemnie na nią popatrzeć.

Zdecydowanie trzeba zacząć od świata wykreowanego przez Cline'a, który jest cudowny. Pomysłowość autora jest niesamowita. Wade z początku mieszka na Stosach, czyli na samochodach ułożonych jeden na drugim i tak jest zapełniony cały teren wokół niego. I mimo, że rzeczywisty świat jest bardzo ciekawy, to nie jest w stanie dorównać OASIS, który jest fascynujący i idealny do przedstawienia w filmie. Wirtualne życie, w którym ludzie z całego świata chodzą do szkół, czytają książki, oglądają filmy i spotykają ze znajomymi na np. własnych planetach. W OASIS zdobywasz poziomy i prestiż, a świat ten zafascynował mnie do tego stopnia, że ja, która nie gram w gry, bardzo chcę spróbować w niej swoich sił.

Zwycięzca konkursu zostaje ujawniony już na początku książki, co jednak nie odbiera nam wrażeń i emocji w dalszej lekturze, która wciąga czytelnika. Aż nie wiem jak Wam to opisać nie zdradzając fabuły, ale książka jest bardzo ciekawa. Początek, który jest wprowadzeniem do tego świata, może nie jest fascynujący, ale też na nim nie zaśniecie.

O bohaterach nie da się jakoś dużo powiedzieć, są dobrze i ciekawie stworzeni, ale nie są to postacie, do których się przywiążecie. Ja ich polubiłam, ale nie sądzę, żeby zostali w mojej pamięci na dłużej.

Polecam Wam serdecznie tę pozycję, gdyż jest bardzo pomysłowa, ciekawa i wciągająca. Niejeden raz zostaniecie zaskoczeni, a jeszcze częściej będziecie z szokiem poznawać wykreowany przez autora świat. Koniecznie muszę obejrzeć film i porównać go z książką!

Za możliwość lektury bardzo dziękuję Księgarni Internetowej Dadada.pl
Pozdrawiam serdecznie
Gosia


Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.