poniedziałek, 31 grudnia 2018

Hejka! Razem z Oliwią życzymy Wam szczęśliwego Nowego Roku, a na zakończenie 2018 zdecydowałam się dodać na bloga optymistyczny akcent w postaci "recenzji" tych cudownych książek. Jest to czwarty i piąty tom serii Szklany tron - mojej ulubionej serii, o której ostatnio Wam opowiadałam. Recenzje pozostałych części (łącznie z 5.5) znajdują się już na blogu.



Właściwie to nie będzie typowa recenzja, ale post, który czytelnicy Maas powinni przeczytać. Dlaczego? Dlatego, że niektórzy poddają się po trzecim tomie, albo są po nim bardzo zniechęceni do całej serii. Sama również uważam, że Dziedzictwo ognia to najsłabsza książka Maas, ale... No cóż, cała zła nie jest, a to w niej następuje rozkwit całej serii. Początek jest słaby - jedynie wątek Aelin cały czas mnie ciekawił, ale przy innych miałam ochotę odłożyć książkę. I faktycznie pojawiają się tam niepotrzebne nikomu do szczęścia momenty, jednakże samo wprowadzenie do tych wątków jest bardzo ważne.

Kiedy czytałam o Dorianie, Chaolu (polubiłam go ponownie dopiero w tomie 5.5) oraz Manon - nudzilam się. ALE. Po tej części nastąpiła Królowa cieni, po której przeczytaniu myślałam, że już lepiej być nie może, że Maas osiągnęła już taki poziom i tak rozbudowała swój świat, że już lepiej być nie może. Zaakceptowałam wtedy te postacie, zaczynałam je nawet lubić. Aelin i Rowana oczywiście uwielbiałam z całego serca.



Jednakże po przeczytaniu Imperium burz zmieniłam zdanie. Mogło być lepiej i było. Ta książka mnie po prostu zmiażdżyła. Po roku od jej zakończenia przeczytałam jeszcze raz ostatnie kilkadziesiąt stron - nadal płakałam. Strasznie zżyłam się z bohaterami, a zakończenie niszczy emocjonalnie. Ta książka pęka w szwach od akcji, przepełnia ona każdą stronę, nie pozwala odłożyć książki. To po prostu bomba emocjonalna. Warto też wspomnieć  że po kochałam pozostałych bohaterów

Aelin jest doskonała w swojej niedoskonałości. Perfekcyjni i gloryfikowani bohaterowie są po prostu nudni. Uwielbiam jej sarkazm, poczucie humoru, wytrwałość, to, że jest zdolna do ogromnych poświęceń. To moja ulubiona bohaterka książkowa.



Rowan zaraz po Rhysie to mój drugi mąż książkowy, więc co tu więcej dodać? Mam nadzieję, że Maas nie zabierze mu pazura, bo trochę złagodniał w Imperium burz.

Czwarty i piąty tom serii Szklany tron, to niesamowite rozwinięcie pierwszej części. Uniwersum stworzone przez Maas jest bardzo obszerne i bardzo szanuję ją za pomysłowość. Ten podział światów, relacje między bohaterami, moce, nawet polityka wszystko zostało rozbudowane, nic nie jest pominięte, a jednocześnie nadmiar informacji nie przytłacza.

Jeśli mieliście jakieś wątpliwości co do kontynuacji tej serii, to mam nadzieję, że one już nie istnieją. Każda strona tych cegieł jest cudownym fragmentem absolutnie niesamowitej całości. Mam nadzieję, że pokochacie tę serię równie mocno jak ja💖

Szczęśliwego Nowego Roku!
Gosia


Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Hejka kochani! Ostatnio przeczytałam Bez złudzeń i dzisiaj właśnie przychodzę do Was z moją opinią. Niestety nie miałam możliwości szybciej napisać recenzji, ale myślę, że dzięki temu mogę podejść do tematu z większym obiektywizmem.



***OPIS***


Fascynująca opowieść o blaskach i cieniach życia, a także o zwycięstwie dobra i miłości. Mia Sheridan, autorka z listy bestsellerów „New York Timesa , przywraca wiarę w drzemiącą w miłości moc uratowania każdego ” człowieka.
Kobieta, którą skrzywdzono...
Osierocona przez matkę jako mała dziewczynka, egzystująca kątem u biologicznego ojca, zgwałcona przez jego kompana, Eloise wzrasta w poczuciu bezradności i osamotnienia wobec otaczającej ją rzeczywistości. Kończy szkołę średnią, ale zdana wyłącznie na siebie, pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, ostatecznie zatrudnia się w klubie, gdzie skąpo ubrana tańczy na rurze. Przybiera imię Crystal i jako bardzo urodziwa kobieta szybko zyskuje popularność. Wcale jej to nie cieszy, brzydzi się oglądającymi ją, często na wpół pijanymi oraz namolnymi mężczyznami, ale musi zarabiać na swoje utrzymanie. Z obojętności i nieufności wobec nich, a także wszystkich innych przedstawicieli tej płci czyni swoją zbroję - o wiele lepiej nie czuć zupełnie nic, niż dać się zranić. Pewnego wieczoru zauważa w klubie mężczyznę ewidentnie różniącego się wyglądem i sposobem zachowania od stałych bywalców. Po występie dowiaduje się, że poprosił szefa klubu, by mógł z nią porozmawiać.
Mężczyzna potrzebujący pomocy...
Gabriel Danton uważa, iż niemal do końca zrzucił z siebie ciężar, pod którym uginał się od czasu, gdy jako dziewięcioletni chłopiec został uprowadzony przez porywacza. W zawilgoconej, wyposażonej w małe zaciemnione okienko piwnicy spędził sześć długich i trudnych lat, a mimo to nie poddał się i czerpiąc ze wspomnień o szczęśliwym dzieciństwie, znalazł w sobie dość odwagi oraz siły, by uciec. Wymarzony powrót do rodzinnego domu przyniósł mu kolejną traumę – nie zastał w nim ukochanych rodziców, którzy w czasie jego nieobecności zginęli w wypadku samochodowym. Znalazł oparcie we wspólniku i zarazem przyjacielu ojca, młodszym o rok bracie, a także we własnej artystycznej twórczości. Potrzebował czasu i pracy nad sobą, aby nie zatracić się w goryczy i żalu, i uwierzyć we własną przyszłość. Do tego stopnia odzyskał samego siebie, że pomyślał, iż mógłby spróbować związać się z kobietą. Rzecz w tym, że wciąż bał się bliskości, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Przyszło mu do głowy, że mógłby zapłacić za pomoc w zwalczeniu tej obsesji, i wybrał się do klubu.
Występ Crystal robi na nim wrażenie nie tylko z powodu jej urody. Wydaje mu się, że ta piękna młoda kobieta o inteligentnym spojrzeniu zupełnie nie pasuje do miejsca, gdzie występuje. Postanawia z nią porozmawiać.

***RECENZJA***


Słyszałam wiele pozytywnych opinii o ksiazkach tej autorki. Jej twórczość bardzo mi się kojarzyła z Hoover, a  po przeczytaniu tej pozycji nadal się z tym zgadzam z tym stwierdzeniem. Piszą bardzo podobnie zarówno tematycznie, jak i samym stylem. 



Czytało mi się ją bardzo dobrze, mimo utartych schematów autorka potrafiła mnie zdziwić i zachęcić do czytania kolejnych rozdziałów. Od tego typu romansów nie oczekuję zbyt wiele i tak też było z tą książką i Wam też radzę sie tak nastawić. Mimo pozytywnych emocji po kilku dniach nadeszła pewna obojętność i to jest smutne. 

Bohaterowie, jak zawsze, mają swoje problemy, co pokazuje nam już opis. Plus jest taki, że nie przytłaczały mnie one i nie odniosłam wrażenia, że spadło na nich zło całego świata - bo na dłuższą metę  jest to po prostu męczące. Gabriel jest dokładnym przeciwieństwem bad boya i,  w sumie,  jest idealny i mimo, że taka gloryfikacja zazwyczaj mnie irytuje, tak tutaj bardzo do niego pasowała. Bardziej denerwująca była Ellie - ale to w zależności od rozdziału. Czasem była zwykłą "fajną" bohaterką, a czasem musiałam zrobić sobie przerwę i popatrzeć w ścianę, bo nie wierzyłam co czytam. 

Dialogi bohaterów czasami były komiczne, a nie powinny być. Zazwyczaj były realne i przyjemne w odbierze, ale jak czasem coś powiedzieli (co miało mieć poważny wydźwięk), to myślałam, że po prostu padnę i nie wstanę. Scena z goleniem nóg - nic nie zdradzam, ale powiem tylko, że siedziałam akurat w pełnym tramwaju i starałam się nie śmiać w głos. Pomysłowość autorów nie ma granic. 



Akcja przeważnie jest ciągła, czasem dodatkowo przyspiesza, ale raczej nie powinniście się nudzić. Do tej pory moja recenzja raczej szczególnie nie zachęca, ale tak jak wspomniałam na samym początku - ta książka jest dobra. Czytałam ją z przyjemnością i wciągnęła mnie w swoją akcję i do życia bohaterów. Jednakże nadal twierdzę, że jest to pozycja jednorazowa, którą potem odstawicie na półkę i raczej nie będziecie jej długo wspominać. Jeśli Wam to nie przeszkadza, to polecam :) 

***MOJA OCENA***

★★★★★★★☆☆☆


Pozdrawiam serdecznie 
Gosia 


Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.