wtorek, 13 sierpnia 2019

Hej! Ta recenzja powstaje już drugi raz, gdyż, kiedy ją już skończyłam, ona postanowiła wyparować mimo wielokrotnego zapisywania. Wojna domowa miała załatać moje serce po Endgame. Uwielbiam filmy Marvela, jednakże nie czytałam żadnego komiksu, a to na jego podstawie powstała ta książka. Moje ewentualne porównania będą w stosunku do tego, co widziałam na ekranie.



***OPIS*** 

Niesamowita historia o konflikcie w Uniwersum Marvela!
Iron Man i Kapitan Ameryka stanowią trzon Avengersów, najlepszej grupy superbohaterów. Kiedy w wyniku tragicznej potyczki miasto Stamford doznaje wielkich zniszczeń i giną setki jego mieszkańców, rząd USA domaga się, by wszyscy superbohaterowie zdjęli maski i zarejestrowali swoje supermoce. Tony Stark — Iron Man — uważa, że to przykra, ale konieczna decyzja. Kapitan Ameryka traktuje ją zaś jako nieakceptowalny zamach na wolności obywatelskie.
Tak rozpoczyna się wojna domowa.
Oficjalna powieść Uniwersum Marvela na motywach kultowego komiksu, którego sprzedaż przekroczyła pół miliona egzemplarzy.

***RECENZJA***


Kiedy dowiedziałam się, że zostanie wydana, nie mogłam się doczekać wizyty listonosza i byłam bardzo podekscytowana. W takim razie powinnam bardzo szybko przeczytać tę pozycję, prawda? Pewnie tak, ale niestety trochę mnie męczyła.

Nie jestem fanką długich opisów, jednak czytając tę książkę, czułam się, jakby autor co jakiś czas przypominał sobie, że nie widzimy stron komiksu i dodawał kilka słów, żeby nakreślić sytuację, jednak dla mnie to było za mało, żeby się wczuć. Wojna domowa jest zdecydowanie bardziej skierowana do młodszego odbiorcy i, niestety, mimo szybkiego czytania, traci na tym.



Dodatkowo cechy bohaterów zostały wyolbrzymione. Nie wiem, jak jest w komiksach, ale w stosunku do tego, co widzimy w filmach zostali przerysowani. Jest ich dużo, dlatego dokładne opisanie ich jest trudniejsze, ale autor nie sprostał zadaniu. Nie odczuwa się z nimi żadnej więzi.

Jest grupa ludzi, której mogę polecić tę książkę. Jeśli jesteście fanami komiksów, to może Wam się ona spodobać. Na stronie fanów Marvela na Facebooku widziałam post na jej temat i opinie były raczej pozytywne. Ktoś nawet powiedział, że tłumaczy dodatkowe informacje. Może też spodobać się dzieciom i to niezależnie czy lubią komiksy, czy filmy, bo wiadomo, że one od książek oczekują czegoś innego.

Ja Wojnę domową porównywałam do tego, co zobaczyłam na ekranie i jeśli tak jak ja jesteście miłośnikami kinowego Marvela, ale lubicie też dobrą literaturę, to odradzam. Chyba zainwestuję w jakieś komiksy, więc możecie mi doradzić od czego zacząć :)

Pozdrawiam ciepło
Gosia


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Insignis.Otrzymałam ją we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.






sobota, 10 sierpnia 2019

Hejka! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją W skali od 1 do 10. Moją uwagę zwróciła jej okładka, która jest prosta, ale jednocześnie ciekawa (tylko niestety nie ma skrzydełek). Jednakże dużo bardziej zaintrygowała mnie jej treść. Bardzo interesuje mnie człowiek, jego psychika i sposób myślenia, nawet chciałam kiedyś zostać psychiatrą. Zapraszam więc do poznania mojej opinii.



***OPIS*** 

Niezwykle prawdziwa, poruszająca historia o mrocznych stronach osobowości, przyjaźni i wybaczeniu samemu sobie.
Po próbie samobójczej siedemnastoletnia Tamar trafia do szpitala psychiatrycznego dla nastolatków. Dziewczyna przez lata się samookaleczała, zmagała się z ogromną nienawiścią do samej siebie i próbowała topić rozpacz w alkoholu. W trakcie pobytu poznaje wiele osób z różnymi chorobami. Zaprzyjaźnia się zwłaszcza z dwójką z nich: Jasperem, chłopakiem, który ma anoreksję, oraz Elle – nastolatką z chorobą afektywną dwubiegunową.
W szpitalu nieustannie musi tam odpowiadać na pytania lekarzy: Dlaczego zaczęła się samookaleczać? Co sprawiło, że zaczęła się nienawidzić? Jak się czuje, w skali od 1 do 10? Jest jednak jedno najważniejsze pytanie, na które Tamar nie jest w stanie odpowiedzieć nawet samej sobie: czy jest winna śmierci swojej przyjaciółki Iris?

***RECENZJA***



Tematyka poruszana w książce jest bardzo trudna. Główna bohaterka trafia na oddział szpitala z ludźmi, których problemy psychiczne nie sprawiają, że nie mają oni kontaktu z rzeczywistością. Nie jest to miejsce z horroru, tylko placówka, która leczy chorych ludzi. Myślę, że społeczeństwu często tak się to kojarzy.



W skali napisana jest w bardzo lekki sposób, często jest nawet, powiedziałabym, pogodnie. Na YouTube oglądałam kilka filmów ludzi, którzy znaleźli się w szpitalu psychiatrycznym i nie wspominają oni raczej tego miejsca, jako coś złego, ich odczucia są wręcz pozytywne. Oczywiście nie mówię za wszystkich, tylko o opinii kilku osób. Jednakże pojawiają się tu pewne zwroty akcji, sytuacje straszne, ale sposób ich opisania pozostaje bardzo delikatny i właśnie w tym momencie brakuje mroku. Czyta się te fragmenty trochę zbyt lekko.

Relacje między bohaterami zostały pokazane również w pozytywny sposób. Mimo miejsca i sytuacji, w jakiej się znaleźli, nadal pozostają nastolatkami i mają swoje szalone pomysły. Słyszałam, że w szpitalu psychiatrycznym ludzie znajdowali przyjaciół, bo te osoby się wzajemnie rozumieją, nie muszą przed sobą niczego udawać, więc wierzę, że jest to bardzo prawdziwe.



Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie, dzięki czemu moje ostateczne odczucia w stosunku do niej są pozytywne, jednakże na pewno nie zostanie ona na długo w mojej pamięci. Myślę, że tak poważna i ważna tematyka powinna zostać zgłębiona i starannie opisana.

Komu mogę polecić tę pozycję? Myślę, że może się ona spodobać nastolatkom (ok. 15 lat), które są zainteresowane tym tematem, chcą zobaczyć, w niewielkim stopniu, jak wygląda i funkcjonuje szpital psychiatryczny. Nie są to pełne opisy, które wiele wyjaśnią, nie wiem, czy są w pełni rzetelne, ale można stąd czerpać podstawową wiedzę.



Książkę otrzymałam we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.