Hejka! Dzisiaj zaproszę Was do recenzji Bratobójcy Jaya Kristoffa. Uwielbiam książki tego autora, jest on niesamowicie pomysłowy, tworzy pozycje bardzo zaskakujące i zdecydowanie nie oszczędza bohaterów, czym wyróżnia się na tle innych twórców. Jak oceniam drugi tom Wojny lotosowej? Czy warto kontynuować tę historię?
***OPIS***
Rozbite imperium
Groźba wojny domowej unosi się nad imperium Shimy. Gildia Lotosu
konspiruje w celu odnowienia dynastii i zdławienia rosnącego buntu przez
zaprzysiężenie nowego szoguna. Nie pragnie on niczego więcej niż
widzieć Yukiko martwą!
Mroczne dziedzictwo
Yukiko i potężny tygrys gromu Buruu zostają okrzyknięci bohaterami. Ale
sama Yukiko jest zaślepiona rozpaczą z powodu śmierci ojca. Wściekłość i
jej zdolność słyszenia myśli powoli doprowadzają ją na skraju
szaleństwa.
Nadchodząca burza
Rebelianci Kagé czają się w komnatach pałacu szoguna. Planują spisek w
celu obalenia szoguna przed jego wstąpieniem na tron. Nowy wróg zbiera
siły. Tymczasem po drugiej stronie oceanu Yukiko i Burru zmierzą się z
wrogami, których nie pokona ani katana, ani tygrysi pazur.
***RECENZJA***
Miałam przerwę po przeczytaniu pierwszego tomu, który zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, ale po skończeniu Bożogrobia nie chciałam jeszcze rozstawać się z tym autorem.
Świat wykreowany prze Kristoffa jest stworzony z rozmachem i dokładnością, dba on o każdy szczegół. Tutaj właśnie pojawia się czasem problem, gdyż niektóre opisy są zbyt długie lub szczegółowe, więc jeśli akurat nie dzieje się nic znaczącego dla fabuły, lektura stawała się nużąca. Jednak nie było tak przez cały czas, a jedynie momentami, chociaż sprawiały one, że musiałam na chwilę odłożyć książkę.
Jeśli już jesteśmy przy minusach, to jest jeszcze jeden. Rozumiem, że to literatura młodzieżowa, ale przypisywanie bohaterom w wieku średnio 17 lat dorosłych cech i zachowań czasami działało mi na nerwy. Dodałby im po 3 lata więcej i od razu miałoby to inny wydźwięk. Oczywiście to tylko moje odczucia, Wam to akurat nie musi przeszkadzać.
Nie powiedziałabym, żeby byli to bohaterowie, z którymi poczujecie niesamowitą więź na długie lata, ale zostali bardzo dobrze wykonani i na pewno polubicie ich w czasie czytania. Mają swoją historię, indywidualne podejście i punkt patrzenia na sytuację. Na kartach powieści czujemy, że są to osobne postacie, a nie ciągle ten sam twór autora ze zmienionym imieniem. Dużym plusem jest opis relacji między konkretnymi osobami, nieprzerysowane, silne, realistyczne, więź między Buruu a Yukiko jest cudowna.
Na plus i minus jednocześnie uważam zmianę narracji co rozdział. Co chwila zmienia się perspektywa bohatera i zdarzało się, że serce biło mi szybciej, podekscytowana pochłaniałam kolejne strony i nagle... Koniec rozdziału, teraz wracamy do innej osoby. Czasem to była inna, bardzo ciekawa akcja, do której równie chętnie wracałam, ale bywało i tak, że był to jeden z nudniejszych momentów i odkładałam książkę. Mam również świadomość, że inaczej nie dało się tego załatwić, gdyż bohaterowie zajmują się różnymi sprawami w odmiennych miejscach, więc Kristoff nie byłby w stanie napisać Bratobójcy z jednej perspektywy, a gdyby tak się stało, to w ogólnym rozrachunku książka by na tym dużo straciła.
Polecam tę serię zarówno starszym, jak i młodzieży. Na pewno nie jest to pozycja dla młodszych odbiorców, bo bywa brutalnie. Osobiście uważam to za plus, pozwala się to bardziej wczuć w chwilę i lepiej wyobrazić sobie świat, który na właśnie taki jest kreowany - bezwzględny.
Pozdrawiam
Gosia
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Uroboros. Otrzymałam ją we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.
Książki tego autora mam w planach od jakiegoś czasu. Nie wiem tylko, za którą wziąć się najpierw.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ta seria oraz Nibynoc są bardzo fajne, ale jednak polecam zacząć od Nibynocy 😉
Usuń