Cześć! Dzisiaj zapraszam Was do recenzji czwartego tomu cyklu Wiktoria Biankowska. Ja, ocalona powstała po latach, więc część z Was może jej nie kojarzyć, jednakże powiedziałabym, że pozycja ta została przystosowana właśnie do pierwszych czytelników tej serii. Czas na kartach powieści nie stanął, nasi bohaterowie są starsi o dziesięć lat. Jakie będą wrażenia osoby, która ciągiem pochłaniała książkę za książką? Zapraszam do poznania mojej opinii.
***OPIS***
Akcja powieści zostanie osadzona kilka – kilkanaście lat później po
wydarzeniach z „Ja, potępiona”. Wiktoria będzie musiała się zmierzyć nie
tylko z Belethem, z którym uwaga – już nie będzie się spotykała z
powodu zdrady, ale także z depresją Lucyfera, który postanowi
przyspieszyć nieco apokalipsę. Czy poradzi sobie sama? A może ktoś jej
pomoże? Jeśli martwicie się, że to będzie odgrzewany kotlet – spokojnie.
Oprócz akcji prowadzonej z punktu widzenia głównej bohaterki zamierzam
znacznie więcej miejsca poświęcić Azazelowi i reszcie diabelskiej
kompanii. Czas opowiedzieć ich historię.
***RECENZJA***
Może najpierw nawiążę do wstępu - jak postrzegam przesunięcie akcji o kilka lat? Myślę, że jest to świetny zabieg dla osób, które czytały pierwsze wydanie serii i w międzyczasie ich życie na pewno ulegało licznym zmianom, a oni dorastali - i proszę! Okazuje się, że Wiki razem z nimi. Dla mnie, osoby, która zafascynowana nie robiła przerwy między tomami było to trochę dziwne - nagły przeskok czasowy i dowiaduję się, że nie tylko wiek bohaterów się zmienia, ale także ich sytuacja. Na szczęście początkowa frustracja szybko minęła zastąpiona ekscytacją.
Wydawać by się mogło, że dekada znacząco wpłynie na życie człowieka, ale w powieści spotykamy prastare istoty, dla których taki odcinak czasu jest niczym mrugnięcie okiem, a Wiki... to Wiki. Zmierzam do tego, że na szczęście postaci, które pokochaliśmy na kartach poprzednich tomów, nie zmieniły się - nie straciły swojego indywidualizmu, charyzmy i humoru.
Wiecie gdzie możecie zaobserwować wynik upływu czasu? U samej autorki, a dokładniej jej warsztacie pisarskim, który uległ znaczącemu rozwinięciu i polepszeniu na przestrzeni lat. Z radością wnioskuję, że jej głowa nadal jest pełna pomysłów i trzymam się nadziei, że będę miała okazję dalej śledzić losy bohaterów.
Ja, ocalona stawiam na pierwszym miejscu podium razem z Ja, diablica, jeśli chodzi o ten cykl. Nie potrafię się zdecydować, która z nich jest lepsza, ale zdecydowanie wszystkie są warte poznania. BARDZO polecam Wam te książki, jeśli jesteście fanami fantasy z humorem, to sugeruję zaplanować sobie kilka wolnych wieczorów i zamówić od razu wszystkie cztery tomy.
Pozdrawiam
Gosia
Za książkę dziękuję GW Foksal. Otrzymałam ją we współpracy barterowej za recenzję zawierającą moją subiektywną opinię.
Widzisz. Ja czytałam tę książkę kilka lat wcześniej i mi z tej perspektywy ten zabieg się podobał. Widać jak na przestrzeni lat zmienili się bohaterowie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk