Hejka! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją Snując zmierzch, czyli kontynuacji Tkając świt. Sięgnęłam po tę dylogię, gdyż promowana była jako połączenie Project Runway i Mulan. Tak jak to pierwsze nie było dla mnie żadnym argumentem, tak Mulan uwielbiam całym sercem, a bajka towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo, dlatego teraz z radością sięgnęłam po wersję dla starszych czytelników.
Krótko o 1 tomie: pochłonęłam tę książkę błyskawicznie i z wielką radością. Przeżyłam jednak mały zawód, że Maia nie została wojowniczką, którą była Mulan. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby nie miało to sensu, przeciwnie, ciężko wierzyć, że dziewczyna z wioski władająca igłą, zostanie mistrzynią miecza. Podobała mi się pasja i zawzięcie głównej bohaterki, która stawiana była przed wielkimi wyzwaniami. Przez recenzje zachwalające, jakim crushem stał się Edan i jaki jest niesamowity, moje oczekiwania względem niego znacząco wzrosły i przyznaję, że spodziewałam się czegoś trochę innego. Mimo to, wątek miłosny oceniam na plus, chociaż nie stał się moim ulubionym. Bardzo podobała mi się baśniowa i magiczna otoczka tej historii.
A teraz zapraszam do recenzji Snując zmierzch :)
***OPIS***
Droga Mai Tamarin do uszycia sukien ze słońca, księżyca i gwiazd nie
obyła się bez wielkich poświęceń. Dziewczyna wraca do królestwa na
skraju wojny. Edan – chłopak, którego kocha, odszedł, a ona zmuszona
jest włożyć kolejne przebranie i potajemnie zająć miejsce przyszłej żony
cesarza.
Jednak szalejąca wokół Mai wojna jest niczym w porównaniu z jej
wewnętrzną bitwą. Od chwili kiedy dotknął jej demon Bandur, zmysły
dziewczyny powoli nikną: jej oczy zaczynają świecić na czerwono, traci
także kontrolę nad magią i ciałem. To tylko kwestia czasu, zanim Maia
całkowicie się zatraci i stanie demonem. Ale nawet to nie powstrzyma
jej, by znaleźć Edana, chronić swoją rodzinę i zaprowadzić pokój w
A’landi!
Zakazany romans, wielkie tajemnice i mroczne intrygi? Fani Young Adult Fantasy będą zachwyceni tą historią!
***RECENZJA***
Podchodziłam do tej pozycji z dużą ciekawością ze względu na recenzje, które mówiły, że ma ona więcej mroku niż poprzedni tom. Dla mnie był to duży plus, ponieważ w Tkając świt trochę mi tego brakowało. W tej części stajemy się obserwatorami walki Mai z samą sobą i jej wewnętrznym demonem. Bardzo spodobał mi się ten zabieg, dzięki któremu widzimy walkę nie tylko na polu bitwy, ale również ciała, serca i duszy głównej bohaterki.
W tym momencie muszę wspomnieć, że wątek miłosny zaczęłam odbierać znacznie bardziej pozytywnie. Edan był miodem na moje serce, kiedy trwał przy swojej wybrance, której ciało zmieniało się w demona, a on nadal potrafił dostrzec jej dobro i osobę, która walczyła, żeby jak najdłużej pozostać sobą. Może to słodkie, naiwne, dziecinne, ja jednak dałam się zauroczyć jego determinacji, żeby jej pomóc, dlatego w tym tomie, wątek ten znacznie bardziej przypadł mi do gustu i kartkowałam książkę, szukając jego imienia i nie mogąc się doczekać kolejnych scen z nim.
Historię tę postrzegam jako bardzo baśniową, dlatego jestem w stanie wybaczyć autorce pewne naciągane sytuacje. W jednej scenie walki szczególnie zwróciłam uwagę na nieścisłość, ale to, jaką wagę do niej przyłożycie, czy odbierzecie ją negatywnie czy neutralnie, zależne jest od tego, jak postrzegacie całość. W przypadku
LOPIW nieścisłości było dużo więcej, a dodatkowo spodziewałam się poziomu high fantasy, stąd moja krytyka.
To właśnie Snując zmierzch reklamowałabym jako książkę inspirowaną Mulan, gdyż mimo że w poprzednim tomie Maia przebiera się za chłopaka, to właśnie w tym staje się wojowniczką walczącą ze swoimi słabościami i za kraj, z czym kojarzy mi się moja ulubiona postać. Dzięki mocom sukni oraz swojej demonicznej części, jest w stanie zdziałać znacznie więcej w boju, a jednocześnie staje się ważniejszą postacią również dla bohaterów dzierżących władzę.
Styl Elizabeth Lim jest bardzo przystępny dla czytelnika, książkę czyta się szybko i z lekkością. Mimo bajkowego klimatu nie jest to infantylna historia, dzięki czemu uważam, że przyjemność z lektury mogą czerpać osoby w szerokim zakresie wiekowym. Jest to pozycja zarówno dla młodzieży, jak i wszystkich starszych czytelników, którzy lubią takie klimaty.
Polecam tę dylogię. Na pewno umili Wam ona kilka wieczorów. Teoretycznie nie wpisuje się ona idealnie w mój gust, gdyż preferuję trochę poważniejsze fantasy z większą ilością intryg czy mroku, a jednak te dwa krótkie tomu sprawiają, że robi mi się ciepło na sercu i będę je wspominać bardzo dobrze.
Miłej lektury
Gosia
współpraca barterowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz ślicznie dziękuję :-)