Hej! Szczęśliwego Nowego Rok! Ja witam Was w nim z pozycją autorki, której książkę recenzowałam jako jedną z pierwszych na tym blogu i w której byłam absolutnie zakochana jako nastolatka, a mowa tu o Fałszywym pocałunku Mary Pearson. Jak po latach odbieram twórczość pisarki, która niegdyś skradła moje serce?
***OPIS***
To właśnie tutaj postanawia zbuntować się jedna z najpotężniejszych rodzin, przez co zostaje wyjęta spod prawa. Jest to trudna sytuacja dla chłopaka, który przedwcześnie został zmuszony do objęcia rządów. Na domiar złego pozostaje jeszcze kwestia ambitnej złodziejki. To ona przewodzi tajemniczej misji i zrobi wszystko, aby jej imię było znane na całym kontynencie.
Wszyscy walczą między sobą i prowadzą nieustanne spory. Przywódca zbuntowanej rodziny spotyka złodziejkę, a nowy władca próbuje zapanować nad nasilającym się chaosem. Życie wszystkich uczestników gry staje się zagrożone, a nad kontynentem unosi się widmo całkowitej zagłady.
***RECENZJA***
Trochę się wahałam, czy chcę czytać tę pozycję. Z wiekiem coraz ostrożniej podchodzę do kategorii YA i chociaż nadal się na nią decyduję, to często mam z tyłu głowy, czy ta młodość bohaterów i (przeważnie) delikatność świata mnie nie zmęczy. Polecenia tej pozycji widziałam na zagranicznym bookstagramie, a ze względu na stare, dobre doświadczenia zdecydowałam się na lekturę. I zaczynając dosłownie od pierwszych wrażeń, czyli wydania - cena okładkowa to 54,90zł i uważam, że nie jest ona adekwatna do jakości. Najpierw zwróciłam uwagę, jak ładna jest to okładka i jaka szkoda, że nie jest to twarda oprawa. Szybko się jednak zorientowałam, że moje marzenia były wyjątkowo nad wyrost, bo książka nie tylko nie otrzymała wyróżniających jej zdobień, ale nie zawiera nawet skrzydełek. Jest to jakość podobna do tzw. "szczotki", czyli przedpremierowej wersji książki beż żadnych "ulepszaczy", którą dostaje się czasami od wydawnictw, tymczasem to jest finalny, pełnowartościowy produkt.
Muszę przyznać, że początek był dla mnie ciężki. Może było to wynikiem tego, że ostatnio sporo czytałam i byłam zmęczona tym przeskakiwaniem między światami, ale kiedy rozpoczęłam lekturę, na pierwszych stronach poczułam się przytłoczona. Ich czytanie zajęło mi sporo czasu, bo obco brzmiące imiona oraz nazwy trochę mnie zniechęcały. Tak jak prawie zawsze ignoruję analizę map, tak teraz wyjątkowo brakowało mi jednej z nich - z początku nie wiedziałam, czy mowa o klanach czy krajach, pragnęłam jakiegoś wyjaśnienia albo rozpiski.
Jednakże po kilkudziesięciu stronach zrozumiałam najważniejsze powiązania, dałam się wciągnąć do tego świata i nie mogłam się od niego oderwać.
Akcja książki jest bardzo ciekawa i dynamiczna, bohaterowie dużo się przemieszczają. W połączeniu ze stylem autorki po prostu płynęłam między stronami. Narracja poprowadzona jest z perspektywy zarówno Kazi, jak i Jase'a, dzięki czemu faktycznie możemy obserwować ich tytułowy taniec.
Kreacja bohaterów jest ciekawa, choć nie idealna, ale zaraz do tego aspektu wrócę. Na pewno pomysł, mimo że nie wybitnie oryginalny, okazał się ciekawy, czyli skrzyżowanie ze sobą złodziejki/wojowniczki i "księcia". Jak można się domyślić, ich umiejętności się wzajemnie uzupełniały, chociaż ich wizje wielokrotnie były inne, a każde z nich zmuszone było snuć własne intrygi. Autorka zadbała też, żeby ich relacja miała podstawę do wytworzenia się i ta część książki bardzo mi się podobała, budziła moją ekscytację, ale miała też kilka pomysłowych i uroczych elementów.
Za każdym razem rozpoczynając książkę z kategorii YA staram się pomijać wzrokiem wiek bohaterów i udawać, że wcale nie mają oni 17 i 19 lat. Nie jest to jednak dla mnie łatwe, zwłaszcza kiedy wojowniczka z elitarnej straży królowej jest właściwie dzieckiem. Właśnie w związku z tymi wojowniczkami pojawiły się dla mnie pewne nieścisłości. Pierwsza z nich dotyczy, nazwijmy to... geografii, co powinno zostać zauważone przez tak wyćwiczoną osobę. Druga kwestia to jak w pewnym momencie łatwe okazało się pokonanie ich. I tak jak często jestem łaskawa dla drobnych niedociągnięć, tak one rzeczywiście cały czas zajmują pewną część moich myśli, kiedy skupiam je na tej pozycji.
Taniec złodziei był dla mnie swego rodzaju testem, czy nadal będę czerpała przyjemność z książek tej autorki. Trzeciego tomu Fakszywego pocałunku chyba się nie doczekamy w Polsce, minęło już tyle lat, że zapomniałam już prawie całą fabułę, ale zastanawiam się nad kupieniem kontynuacji w oryginale. Ważna informacja - jeśli planujecie sięgnąć po obie serie, to zacznijcie od Kronik Ocalałych, ja przez przypadek trafiłam na spoiler. Ze względu na upływ czasu nie zorientowałam się, że to to samo uniwersum, natomiast kiedy pojawiły się imiona, to szybko się zorientowałam, że właśnie poznałam zakończenie historii, na które czekam od lat.
Uważam, że jest to świetna pozycja dla młodzieży - nastoletnia wersja mnie by była w niej zakochana. Jednak starszym czytelnikom też mogę ją polecić, chociaż tutaj powiedziałabym, że jest ona niczym ciepły kocyk otulający ramiona - bezpieczna, komfortowa opcja, która pozwoli miło spędzić czas. Jestem bardzo zadowolona z lektury, chociaż gdyby była ona bardziej dostosowana do mojej kategorii wiekowej byłabym zachwycona - lubię, kiedy fantastyczne światy mają w sobie cięższą atmosferę, mrok, ekspresyjne sceny walki. Mimo tego, że do ideału wprowadziłabym pewne poprawki, to czytanie sprawiło mi prawdziwą przyjemność i czekam na kontynuację.
Taniec złodziei możecie kupić w księgarni TaniaKsiazka.pl, a jeśli nie jesteście przekonani do tej pozycji, zapraszam do poprzednich recenzji i przejrzenia oferty książek fantasy w księgarni.
Zaczytanego dnia
Gosia
współpraca barterowa z księgarnią TaniaKsiazka.p